czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 1.

- Jak możesz! Magia nadal jest zabroniona w Camelocie! Jesteś szlachcianka, a nie jakąś druidką! Nie zasłużyłam na takie dziecko...
- Jak ty tak możesz?! Jesteś okropną matką! Magia jest może nadal zakazana, ale ja i tak będę dalej nią dysponować! Magia to dar, matko.
- Jaki tam dar... To zło! To przekleństwo!
Nie mogłam tego dalej słuchać. Trzasnęłam drzwiami komnaty matki i poszłam na spacer. Ostatnio dowiedziała się, że w do lasu nie chodzę na spacery lecz na spotkania z druidami. Jestem jej córką, więc nie wydała mnie w ręce władz, ale jest szczerze nienawistna względem magii. Po prostu jej nienawidzi... Za każdym razem, gdy informuję ją, że idę na spacer wścieka się i wszczyna kłótnię.
Wszystko zaczęło się ponad rok temu...

***
-Merlin! - zawołałam znajomego mi królewskiego sługę.
- Destiny, witaj. - ucieszył się na mój widok. Był nieco zdenerwowany; spieszyło mu się i to gdzieś, gdzie szedł w tajemnicy.
- Idziesz gdzieś? - zapytałam spontanicznie.
- Idę... Idę po zioła. Tak, po zioła. Da Gajusza. - czułam, że kłamie.
- No to nie będę ci zajmować czasu. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - powiedział i ruszył oglądając się na wszystkie strony. Ciekawość mnie zżerała. Postanowiłam więc śledzić go. Dobrze się chronił, jednak ja też sprytnie się ukrywałam. Biegłam cicho i starałam nie stracić Merlina z oczu. Spotkał się z jakąś starszą kobietą. Nie słyszałam o czym rozmawiają, jednak widziałam, jak od czasu do czasu używają magii. Przestraszyłam się. Bałam się. Nie wiedziałam już co myśleć o Merlinie. Znałam go tak długo, a tu okazuje się, że jest mi prawie obcy...
Później nadjechali rycerze Camelotu wraz z Arthurem, królem Camelotu. Merlin i kobieta rozdzielili się i zaczęli uciekać w rożne kierunki. Schowałam się i dałam rady zobaczyć tylko jak Percival znajduje Merlina.
Uciekłam stamtąd. Myślałam, że uciekłam rycerzom i nikt mnie już nie złapie... Myliłam się. Złapali mnie, ale nie byli też rycerzami...

~*~*~*~
Drodzy czytelnicy,

Dziękuję Wszystkim, którzy zechcieli przeczytać tę historię. Obiecywałam szybki rozwój bloga i opowiadania, jednak jestem chora na specyficzną chorobę i większość swojego życia spędzam w szpitalu, gdzie nie zawsze mam dostęp do internetu. Od tej pory to Ginny.Luna postara się mi pomóc w rozwoju bloga, więc będziecie mogli liczyć na szybsze reakcje niż do tej pory.

Pozdrawiam,
Lily Cate

czwartek, 7 sierpnia 2014

Prolog.

Monarchia Camelotu bardzo różniła się od innych. Królestwo za panowania Arthura Pendragona było zupełnie inne. Klasy społeczne choć był, to nie istniała już między nimi wielka różnica. Szlachta nadal miewała momenty wyższości i dawała poznać swe miejsce poddanym niższej klasy. Mocą Camelotu na pewno była więź społeczna. Mimo wyskoków szlachty państwo nadal było zjednoczone. Siła kryła się za oddaniem innemu człowiekowi. Gdy stawa była wysoka wojsko było wspomagane przez mężczyzn-robotników. Wojsko było zaprzyjaźnione ze sobą wzajemnie, a Okrągły Stół jeszcze bardziej ich jednoczył. Królowa Guenevere była najlepszym przykładem na starania o równość.

Równość miała objawiać się również w pracach i zawodach. Silne kobiety brały się powoli za kowalstwo, drobniejsi mężczyźni za rzemiosło tkackie. Istniał tylko jeden jedyny zawód, który nie pozwalał na definitywne zniszczenie jakichkolwiek barier- rycerstwo. Nawet za czasów tolerancyjnego króla Arthura rycerstwo było zajęciem tylko i wyłącznie dla mężczyzn.

Nadeszła jedna z najważniejszych wojen Camelotu. Musieli walczyć o wolność z wiedźmą pragnącej zemsty- Morganą. Tam nie liczyło się już, czy jest się kobietą, czy nie. Najważniejsze było to, aby obronić królestwo.
Camelot wygrał, sam król jednak poległ. Losy królestwa spadły na barkach królowej. "W największej potrzebie Albionu Arthur powstanie ponownie..." Tych słów Destiny nie zapomni do końca swoich dni. Nigdy też nie zapomni, jak po długotrwałej walce ze sprzymierzeńcami Morgany udała się nad jezioro Avalon napotykając tam Merlina i króla Arthura- martwego. Słowa Wielkiego Smoka na zawsze pozostaną w jej pamięci.

Gdy królowa wraz z mieszkańcami otrząsnęła się po stracie Arthura, Destiny zgłosiła się do niej z nietypową sprawą. Chciała, aby kobiety mogły zasilić szeregi straży i wojska Camelotu. Z początku królowa była przeciwna, jednak z biegiem czasu przemyślała wszystko dokładnie.

~*~*~*~*~
Mam nadzieję, że prolog wam się spodobał. Mam nadzieję na komentarze, bo one straszliwie motywują. Jeszcze raz serdecznie dziękuję Ginny.Lunie za jej łaskawość. Twoje szkice opowiadania są wspaniałe. Tylko obrać to w słowa i już. Ciekawe, czy wiedziała o klątwie Samanthy...